Hej, zastanawiałam się nad postem o dzisiejszym kosmetyku, czy napisać czy sobie odpuścić...
Kosmetyk nie jest wart uwagi, ale może ktoś potrzebuje jeszcze mini recenzji, bo się zastanawia np. nad zakupem.
Otóż w dzisiejszej notce, będzie kosmetyk z frimy Balea.. Nie wiem czy to dezodorant dla zapachu czy antyperspirant. W jednej i drugiej hipotezie się nie sprawdza ;/
Koszt tego produktu w sklepie stacjonarnym z niemiecką chemią to 3,90 zł / 50 ml o zapachu Pitaya.
Zakupiłam go nie ze względu, że czytałam opinię (bo nie czytałam, nawet znaleźć nie mogła he), ale z tego, że zaciekawił mnie w sklepie.
Jak widać jest info, że nie ma alkoholu w składzie oraz 48 h pewnie ochrony ;/
To coś nie chroniło mnie przed poceniem się, ani przykrym zapachem nawet 1 godz. Swojego czasu używałam ten kosmetyk jako antyperspirant - badziew ;/ potem odstawiłam i teraz po ok miesiącu wróciłam do niego i stosuję jako dezodorant w połączeniu z nie wypałem (szok) z LSS w żelu ;/ Jakaś maskara... - Muszę znowu zakupić nie zastąpioną Rexone w spray'u :) Zapach też niby słodki, ale wyczuwalna jest woń jakaś kwaśna, trochę łagodny zapach przełamany goryczą.. Trudny do określenia..
Produkt z Balea chętnie bym wyrzuciła do kosza, bo nie służy mi tj. bym chciała .. ;/ I chyba tak zrobię, przynajmniej będę miała miejsce na coś pożytecznego ;)
Pozdrawiam.
Czyli jednym słowem bubel :/
OdpowiedzUsuńA ja lubię LSS w żelu :p choć też różnie bywa z jego działaniem ;) tego z Balei nie miałam i mieć nie będę.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że Balea ma Deo roll-on. ;o
OdpowiedzUsuńJa tam kulek nie lubię :(
OdpowiedzUsuń